Magiczny dom w moim Mibiboni...
Tak jak obiecałam – dziś zapraszam Was do mojego kenijskiego domu. Powstawał on w najtrudniejszym czasie, kiedy świat zatrzymał się z powodu Covidu..., wówczas ta inwestycja miała dla miejscowych ogromne znaczenie – dawała pracę, dawała nadzieję. A my, czasami wbrew zdrowemu rozsądkowi, cieszyliśmy się jak dzieci, patrząc na pnące się mury. Dom – a właściwie dwa domy – i ogród powstawały od początku lutego do czerwca 2020 roku. Kiedy dotarliśmy do Kenii pierwszym dostępnymi lotem po otwarciu granic – założyliśmy tu, znaną Wam z wcześniejszych naszych postów – Szkołę pod Mango – która działała od sierpnia do lutego następnego roku. Za ten wspaniały czas bardzo dziękuję Renacie Kosteckiej, Yusufowi Mohamed, Filmowej Mrozówce w SPI 317, Robertowi Bauer, Wiolettcie Mrozek-Ayub.
Potem powoli pojawiały się ręcznie robione niepowtarzalne i jedyne w swoim rodzaju meble i dekoracje, a także przedmioty codziennego użytku. To miejsce bardzo bliskie memu sercu – dużo się tu wydarzyło, wiele pięknych i trudnych historii, niekończące się rozmowy i zawsze otwarta brama...To jest właśnie moje Mibiboni – jak mówią miejscowi – „Mała Polska” w sercu kenijskiego Mwabungu. Najszczersze podziękowania dla Chairmana (Wodza wioski) Saida Paku – za pomoc w nocy o północy, dosłownie zawsze i w każdych okolicznościach, za otuchę i poczucie bezpieczeństwa.
Tutaj istnieje możliwość skomentowania tej wiadomości na portalu społeczniościowym Facebook.