Kilka słów o Malarii
Afryka – kolebka życia - oczywiste, że panujący tu klimat sprzyja wegetacji, która po prostu szaleje. Wszystko co może rośnie, dojrzewa, kwitnie, biega, rozmnaża się i … chce jeść. Tutaj bardziej niż w innym zakątku świata widać, jak działają łańcuchy pokarmowe i bardzo szybko można sobie uświadomić, że my jesteśmy jednym z jego elementów. Afryka ma jednak i inne oblicze – to zagłębie śmierci..., która po drugiej stronie tej niezwykłej, malowniczej, pełnej energii i kolorów woli życia – intensywnie wręcz nachalnie zaznacza swoją obecność.
Z perspektywy Europejczyka wybierającego się do Afryki subsaharyjskiej (w tym Kenii) najbardziej spędzającym sen z powiek zagadnieniem (oczywiście poza znalezieniem najlepszej oferty safari) jest profilaktyka przeciwmalaryczna... Malaria – choroba „wizytówka” Afryki, to na malarię chorowała Nel z powieści Henryka Sienkiewicza i to właśnie Kali (Kenijczyk) sięgając po medycynę naturalną pomógł kilkuletniej dziewczynce wrócić do zdrowia. Do dziś medycyna naturalna jest bardzo pomocna w wielu poważnych przypadłościach. A pierwszym wyborem w leczeniu rozwijającej się malarii jest napar z kory i liści drzewa Muarubaini, czyli:
https://www.helfy.pl/.../neem-cudowne-drzewo-1587813777.html
Kenijczycy, którzy zaczynają chorować na malarię reagują dokładnie tak jak opisał to, cytując Kapuścińskiego, Robert w poprzednim poście (patrz też na dole tego postu). Słyszałam wiele razy z ust moich kenijskich przyjaciół stwierdzenie “malaria is coming”, co oznaczało właśnie ów niepokój przed pojawieniem się pełnych objawów tej tak powszechnej w Afryce choroby. Za wystąpienie malarii odpowiedzialny jest pasożyt, przenoszony przez komary z rodziny widliszek. Nie każda samica przenosi zarodźce malarii, nie każdy rodzaj zarodźca jest tak samo zjadliwy (a jest ich pięć). Po kilkudziesięciu minutach od ukąszenia, zarodziec malarii jest już rezydentem w naszej wątrobie, gdzie w dogodnych warunkach namnaża się, by po kilku dniach siać spustoszenie w całym organizmie. Objawy malarii są bywają różne – począwszy od występującej falami gorączki, przez ogromny ból mięśni, głowy, światłowstręt na wymiotach i biegunce skończywszy. Malarię leczy się łatwo – ważna jest wczesna interwencja – często liczą się godziny, bo w tej chorobie jest „cienka czerwona linia”, po przekroczeniu której może być za późno. Większość znanych mi Afrykańczyków chorowało na malarię kilka razy, większość z chorujących sięgnęła po napar z neemu, wielu – głównie dzieci – leczono dostępnymi i niedrogimi lekami przeciwmalarycznymi podawanymi w schemacie 3x4 tabletki, terapię w trudniejszych przypadkach rozszerzano o leki podawane dożylnie i kroplówki z glukozy i elektrolitów. Leczenie niepowikłanej malarii kosztuje nie więcej niż 5-10 dolarów, często jest objęte programem profilaktycznym, gdzie testy i wizyta lekarska są darmowe. Zachorowania przychodzą falami, co ma zapewne związek z cyklem lęgowym komarów. W ciągi tych ponad 7 lat w Kenii byłam świadkiem bardzo wielu śmierci – szczególnie lipiec i sierpień 2022 roku były trudne – nie było dnia bez pogrzebu, a czasem dwóch – nikt spośród tych którzy odeszli nie zmarł na malarię... Nie znaczy to oczywiście, że malaria nie zabija – zbiera żniwo szczególnie wśród dzieci do 5. roku życia i osób starszych, umierają również osoby z chorobami współistniejącymi. Szczególnie śmiertelna jest malaria mózgowa – choć nie występuje ona w naszym regionie zbyt często. Ostatnio głośno jest o pilotażowym podawaniu szczepionki na malarię w niektórych regionach Afryki.
Jednak rozdawane za darmo moskitiery, repelenty i nawet szczepienia (oby!) nie pomogą w Afryce – jeśli nie spojrzymy na problemy globalnego południa całościowo – jeśli będziemy robić nadal z pomocy w ubogich zakątkach świata akcje marketingowo-PR-owe (bo afrykańska rzeczywistość jest fotogeniczna, modna itd.), polecam (raczej nie do poduszki) dwie pozycje: “Głód” Martina Caparrosa i “Karawana kryzysu – za kulisami przemysłu pomocy humanitarnej” Lindy Polman.
Pozdrowienia i podziękowania za wszystko dla doktora Daudiego, całego personelu GMG Clinic w Mabungo, a także dla wszystkich, którzy są z nami w tym nieustającym wyzwaniu jakim jest Afryka.
Tutaj istnieje możliwość skomentowania tej wiadomości na portalu społeczniościowym Facebook.
"Człowiek tuż po silnym ataku malarii jest ludzkim strzępem
Pierwszym sygnałem nadciągającego ataku malarii jest wewnętrzny niepokój, który zaczynamy odczuwać nagle i bez wyraźnego powodu. Coś się z nami stało, coś niedobrego. Jeżeli wierzymy w duchy - wiemy co: to wszedł w nas zły duch, ktoś rzucił na nas czary. Ten duch obezwładnił nas i przygwoździł. Toteż wkrótce ogarnia nas otępienie, marazm, ociężałość. Wszystko nas drażni. Przede wszystkim drażni światło, nienawidzimy światła. Drażnią nas inni - ich hałaśliwe głosy, ich odrażający zapach, ich szorstki dotyk."
Ryszard Kapuściński “Heban”