Czas na małe podsumowanie ...
16 dni w Mibiboni, a jakby minął co najmniej miesiąc. Gdyby zamknąć te 16 dni w liczbach zużytych w tym czasie bloczków, worków cementu, gwoździ, drutu, drewna..., nie będzie zbyt interesująco. Kiedy myślę o każdym wykutym w skale metrze, przybliżającym nas do wody w Kibarani mam w sobie dreszcz emocji, bo wiem jak trudno pracować na głębokości trzydziestu metrów. Kiedy odwiedzam miejsca, w których powstają nasze projekty, kiedy patrzę na pełną poświęcenia i oddania pracę miejscowych, kiedy widzę kobietę, która przynosi wodę potrzebną do budowy, z oddalonej o 600 metrów studni i dostaje 30 groszy za każde 25 litrów... Kiedy widzę nieśmiałą radość połączoną z niedowierzaniem w oczach Mwanarusi, kiedy widzę jak pracujący ludzie walczą z ulewnym deszczem i zimnem (bo 24 stopnie w połączeniu z chłodnym wiatrem to dla przeciętnego Kenijczyka termiczne wyzwanie), na zmianę z następującą po tym duchotą - po raz setny przekraczam granice mojej wyobraźni. Wieczorami sącząc powoli mnazi i słuchając odgłosów przyrody rozmawiamy o wzajemności, sprawiedliwości, marzeniach i nadziei...
Dom dla jednego z bardziej utalentowanych spośród naszych licealistów Abdalli, czwórki jego rodzeństwa i schorowanej matki urzeczywistnia się. Jednak wciąż brakuje nam środków, każda pomoc, każda złotówka którą zechcesz się podzielić przybliża tę rodzinę do najszczęśliwszego momentu w ich życiu, które od niespodziewanej śmierci ojca sześć lat temu oprócz ubóstwa, zostało naznaczone także bezdomnością.
Tutaj istnieje możliwość skomentowania tej wiadomości na portalu społeczniościowym Facebook.