Menu
2020-09-06

Proszę: Nie oceniaj ...

Kiedy początek o przyrodzie jest tylko pretekstem...

Ostatni miesiąc spędziłam w moim Mibiboni. Patrzyłam szeroko otwartymi oczami na kwitnące jak szalone drzewa mango, na eksplodujące kwiatami bugenwille, na oleandry, majestatyczne baobaby, tamaryndowce i drzewa nerkowca. Wieczorami słuchałam cykad, śpiewu nietoperzy, pokrzykiwania bush baby i innych dźwięków pulsującej wokół natury, które przenikały się z melodyjnym głosem modlitwy imama. Często w środku nocy lub o poranku budził mnie ogłuszający odgłos ulewnego deszczu, który zazwyczaj zapowiadał pogodny dzień. Nie byłabym jednak sobą, gdybym wsłuchiwała się i wpatrywała tylko w przyrodę, choć przyroda tutaj niewątpliwie nie pozwala przejść obok siebie obojętnie i zasługuje na podziw… Dla mnie jednak zawsze podmiotem, sensem, treścią, początkiem i końcem są ludzie. Zatem przyglądałam się z uwagą swoim przyjaciołom, sąsiadom, przechodniom, słuchałam śpiewu kobiet podczas prania, melodii ich rozmów, nierzadko kłótni, obserwowałam z pasja mowę ich ciała..., patrzyłam na zniszczone, stare stopy i dłonie młodych ludzi…, jakby były nie od kompletu, patrzyłam na szramy, blizny, ślady na ich ciele po owrzodzeniach i zastanawiałam się jednocześnie jaka historia zapisana jest w ich wnętrzu. Wiele z tych historii słyszałam, wiele zweryfikowałam, bo nie mogłam uwierzyć, w to co słyszę. Potem bardzo często było mi wstyd, że wątpiłam. Każdego dnia w Kenii uczę się rozumieć postawy, wybory, zachowania i historie moich kenijskich przyjaciół, walczę z przywiezioną z „naszego świata” skłonnością do oceny, rozliczania, przykładania naszych europejskich miarek do afrykańskiej rzeczywistości. Moje pięć lat tutaj, to w dalszym ciągu za mało, aby moja wyobraźnie ogarnęła wszystkie kolory życia i miłości z jakimi spotykam się po tej stronie Równika. Te pięć lat, to także wciąż za mało, aby moja wyobraźnia pomieściła wszystkie barwy i odcienie zbyt łatwo wydawanych ocen, wielu gorzkich, radykalnych i niesprawiedliwych słów, które ostatnio zostały wypowiedziane… i to wcale nie znaczy, że ja znam tylko dobrych i uczciwych Kenijczyków, to wcale nie znaczy, że nikt mnie tutaj nie oszukał, że nikt nie próbował mnie skrzywdzić, ja podobnie jak wielu z Was mam również trudne doświadczenia. Nie raz i nie dwa płakałam z bezsilności, żalu, strachu, a nawet złości, płakałam też z radości, wzruszenia…, płakałam widząc: miłość, lojalność i oddanie. Widziałam dobro i zło, prawdę i fałsz, krzywdę i sprawiedliwość… Dziwi mnie niezmiennie jak łatwo ludzie stawiają się w roli sędziego i eksperta wiedzącego najlepiej i na pewno, kto jest dobry, a kto zły, czyj ból jest bardziej dotkliwy… Polecam zawsze lekturę książki Szymona Hołowni „Jak robić dobrze”, ja znam na pamięć niektóre akapity. Zaś wszystkich z Was, którzy postanowiliście oceniać, obrażać, osądzać na podstawie swoich wyobrażeń, informacji zaczerpniętych z dyskusji w Internecie, albo własnych niefortunnych doświadczeń, proszę pomyślcie dwa razy, zanim zranicie niesprawiedliwym słowem…

Następny post o naszych tajnych kompletach w Mibiboni, czyli o realizacji mojego największego kenijskiego marzenia…, choć i w tym temacie nie obyło się bez niespodzianek i trudności.

Tutaj istnieje możliwość skomentowania tej wiadomości na portalu społeczniościowym Facebook.

Partnerzy