Menu
2020-08-06

Trudny powrót do Afryki

Bardzo chciałam podziękować Wam wszystkim, którzy trzymaliście kciuki i denerwowaliście się razem z nami na okoliczność tej naszej dalekiej i trochę nietypowej podróży. To, co towarzyszyło nam od początku nazwać należy determinacją, dociekliwością i chyba "uporem maniaka"... Kiedy okazało się 31 lipca, że nasze bilety do Kenii możemy schować do szuflady i zachować otwarte do końca przyszłego roku, żal, złość, tęsknota i bardzo silne we mnie poczucie wolności stworzyły mieszankę na tyle wybuchową, że potrzebowałam niespełna 72 godzin, aby znaleźć inne rozwiązanie. Dzięki wsparciu i pomocy kilku osób zdobywałam kolejne informacje i kolejne dokumenty, które dawały nadzieję na dokończenie rozpoczętych na drugiej półkuli spraw. Oczywiście nie bez znaczenia była postawa mojego męża i zarazem najlepszego kompana, który towarzyszy mi od 30 lat w moich szaleństwach. Bez optymizmu i spokoju @Robert Władysław Bauer chyba nie wystarczyłoby mi siły... Po prawie dobie podróży z wieloma zwrotami akcji, lecąc dwoma z kolei, prawie pustymi Dreamlinerami, obserwując wokół tarapaty innych podróżnych, wylądowaliśmy w końcu na lotnisku MOI w Mombasie. Nasz drugi dom przywitał nas szpalerem policji poprzebieranej za lekarzy i oddziałem sanitarnym w kombinezonach jak z gwiezdnych wojen, wyposażonym w sprzęt jak do deratyzacji. Zanim wysiadłam z samolotu serce miałam w gardle. Potem kolejne kontrole, tysiące pytań, szczegółowa kontrola bagaży..., długie minuty niepewności i mamy wizy!!!!!

Ale to dopiero początek tej trudnej opowieści.

Jestem w Naszym Mibiboni od niespełna 36 godzin, a już płakałam kilka razy i uśmiałam się do rozpuku, wzruszyłam, zdziwiłam, no i oczywiście wkurzyłam. Kenia nie przestaje mnie zadziwiać, rozczulać i wzruszać... Jutro opowiem Wam o tym, jak nic tu nie jest już takie samo i o paradoksie Diani Beach.

Tutaj istnieje możliwość skomentowania tej wiadomości na portalu społeczniościowym Facebook.

Partnerzy