Menu
2019-12-18

Farewell, our little Mariam ...

(...) każde dziecko jest słońcem, które wschodzi. Dzieci są nadzieją, która rozkwita wciąż na nowo, projektem, który nieustannie się urzeczywistnia, przyszłością, która pozostaje zawsze otwarta. Przychodząc na świat, przynoszą ze sobą orędzie życia (…) są naturalnym wezwaniem do solidarności. – JP II

To właśnie dzieci zatrzymały nas w Kenii..., to dla nich i z myślą o nich powstał nasz otwarty polsko-kenijski dom, kino pod palmami, huśtawki..., to dla nich opowiadaliśmy godzinami ludziom o Kenii licząc, że dołączą do naszego pomysłu o pomaganiu. I niektórzy z Was dawali się przekonać. Każde "nasze" dziecko znamy bardzo dobrze, znamy jego rodzinę i opowieść jego życia, naszą pomoc od początku opieramy na budowaniu relacji i więzi, na wzajemności i solidarności.

Dziś niestety, zgasło słońce, umarła nadzieja, zamknęła się przyszłość..., dziś w trzecim dniu heroicznej walki odeszła od nas siedmioletnia dziewczynka - Mariam. Odeszła nagle i niespodziewanie. Jeszcze w niedzielne popołudnie skakała na skakance na naszym podwórku i marzyła o sukience. Była pełna życia, serdeczna, odważna.... Była przyjaciółką i całym światem swojego Taty, który wychowywał ją sam i często z dumą mawiał: "popatrz Madzia, jak moja Mariam wyrosła...".

Ostatnie trzy dni nie odstępował jej ani na chwilę, wierzył, że będzie dobrze.... Nie potrafię wyobrazić sobie, co przeżywał i co czuje teraz.... Na pewno potrzebuje wsparcia.

Jest jeszcze ktoś, dla kogo dziewczynka znaczyła bardzo wiele - to Ewa Kisiel, która wraz z rodziną wspierała Mariam w ramach naszego programu Adopcji na odległość. Wiem, że jest to dla niej ogromny cios....

Strata dziecka to strata szczególna, bo jest to strata absolutnie wbrew naturze, strata brutalna, bezwzględna, niezrozumiała. Zaburza porządek świata. Rodzice tracą nie tylko dziecko. Tracą też cały swój świat, plany i marzenia z nim związane. Doświadczają kilku strat jednocześnie – gdyż oprócz dziecka, marzeń czy planów, tracą także dużą część siebie – w roli ojca czy matki. Dziecko odchodzi – zostają wspomnienia, które bolą i rozrywają od środka, dławią.

Znam ojca Mariam – Kirungu – bardzo dobrze, to uczciwy, szlachetny i pracowity człowiek, który na pewno potrzebuje naszej solidarności. Na ból fizyczny medycyna zna leki, na cierpienie trzeba zadziałać empatią i miłością...

____________________________________

W niedzielny wieczór (15.12.2019 r.) Mariam wracała pośpiesznie do swojego domu, było już ciemno i dziewczynka bała się kary od ojca – rodzice w Kenii zabraniają dzieciom chodzić po zmroku. Żeby sobie skrócić drogę i być trochę wcześniej w domu Mariam postanowiła pobiec krótszą drogą przez busz. Miała straszliwego pecha gdyż nadepnęła na przyczajoną w zaroślach Żmiję sykliwą (ang. Puff Adder, zwana przez Kenijczyków „Pafuadą”). Ojciec dziewczynki natychmiast zabrał córkę do pobliskiego szpitalika (niosąc ją tam na rękach ok. 1-2 km). Tam udzielono jej pierwszej, podstawowej pomocy, po dalszą pomoc musieli udać się do innego szpitala (ok.15-20 km). Ponieważ nastała noc, a w Kenii rzadko kto jeździ po ciemku, to był problem z zorganizowaniem transportu. Mochcio (tata Małej Magdy) zorganizował transport – motor. Późną nocą, we czwórkę na jednym motorze (kierowca, Mochcio, Kirungu i Mariam), pojechali do drugiego szpitala. Dziewczynka otrzymała m.in. adrenalinę oraz surowicę. Następnego dnia nogę Mariam obejrzał chirurg, który szczęśliwie miał tego dnia dyżur w tym szpitalu. Podobno musiał mocno zaingerować w ranę po ukąszeniu węża usuwając część tkanek. Ojciec nie odstępował córki ani na krok – udzieliliśmy mu natychmiastowej pomocy finansowej, żeby mógł zapewnić córce niezbędne leczenie. We wtorek rano (17.12.2019 r.) noga Mariam była bardzo spuchnięta, ona sama była przytomna i bardzo rozmowna. Wieczorem, pomimo starań ze strony lekarzy dziewczynka zmarła.

Tutaj istnieje możliwość skomentowania tej wiadomości na portalu społeczniościowym Facebook.

Partnerzy