Menu
2019-12-05

Robert, ktoś mieszka w Twoim domu ...

Młodość, empatia, radość, energia i niezwykła wrażliwość na drugiego człowieka mieszkają od niemal trzech tygodni w naszym polsko - kenijskim domu w Mibiboni... i pomieszkają jeszcze prawie do Wigilii.

Jeśli udało mi się Was zaintrygować, to pozwólcie, że przedstawię Wam Natalię Żyłkę i Paulinę Ruduchę – dwie niezwykle odważne, młode kobiety – ciekawe świata, otwarte na ludzi. To one zamieszkały z naszymi kenijskimi przyjaciółmi, z naszymi dzieciakami i z psem o imieniu Lucky.

Nie ukrywam, że bardzo obawiałam się tego "projektu" – ja bowiem lepiej niż ktokolwiek inny wiem, co to znaczy mieszkać w środku buszu i żyć wewnątrz tamtejszej społeczności – jakkolwiek pięknie wygląda to na zdjęciach – bywa bardzo ciężko i tylko ciekawość świata i miłość do ludzi pomagają wytrwać.

Dlaczego zgodziłam się na ich propozycję i zaprosiłam je do nas?

Po pierwsze dlatego, że miałam "dług wdzięczności" – w grudniu ubiegłego roku spotkałam w Kenii Martę Nowak-Mohamed – lekarkę ze Szczecina, która była akurat w pobliskim hotelu na wakacjach i zgodziła się obejrzeć naszą Madzię, zmagającą się z wieloma otwartymi wrzodami na całym ciele (lekarze kenijscy rozkładali ręce). Pamiętam słowa Marty, gdy obejrzała małą – "dziecko w takim stanie byłoby u nas leczone w izolatce, wlewami dożylnymi...". I nie zapomnę też, jak tego samego dnia, późnym wieczorem, dwóch Kenijczyków dostarczyło nam przesyłkę od Marty z najnowszej generacji antybiotykiem dla dziecka (nie do zdobycia w Kenii) oraz rozpisany plan leczenia... Tak więc Natalia Żyłka to koleżanka "po fachu" Marty, Paulina Ruducha zaś to przyjaciółka "od serca" Natalii.

Po drugie, kiedy dziewczyny zadzwoniły do mnie (chyba koło stycznia, czyli blisko rok wcześniej) od razu poczułam pozytywną energię, spodobała mi się też ich determinacja i zaangażowanie. Po prostu czułam, że rozumieją zasady naszego działania: pomoc oparta na budowaniu więzi i relacji, oparta na solidarności z tymi, którym pomagamy i świadomości, że możemy nie tylko dawać, że możemy też dostać wiele w zamian. Dziewczyny zdawały się rozumieć, że ludzie z którymi się zetkną nie mogą stać się przedmiotem w realizacji ich szlachetnych intencji, że będą musiały iść krok za nimi... .

Dziś wiem, że to była dobra decyzja, mam nadzieję, że one myślą tak samo, wiem, że zaczęły spisywać swoje przeżycia, bo podobnie jak na początku nam, im też nie wystarcza wyobraźni i "zapycha się bufor emocji", bo to jest naprawdę emocjonalny rollercoaster.

Jestem szczęśliwa, że kiedyś mieliśmy (jaRobert Władysław Bauer) odwagę, by zaufać spotkanym na białym piasku ludziom, razem z mini stworzyliśmy Mango Tree House i Kenya asante sana Polska. Niektórzy nazywali to wówczas lekkomyślnością, naiwnością i brakiem odpowiedzialności... .

My zaś niezmiennie cieszymy się i jesteśmy dumni, że możemy stwarzać warunki do przenikania się w przepiękny sposób kultur, religii, doświadczeń, ludzkich historii i losów.

Natalia i Paulina dziękuję Wam bardzo, za każdy dzień, każdą inicjatywę, za to, że lubicie ugali, mandazi, kasawę... za to, że jesteście z naszymi przyjaciółmi i pomagacie im, że przywracacie im poczucie godności.

Natalia i Paulina, czekam z niecierpliwością na Wasze relacje - uwielbiam oglądać nasz kenijski świat i naszych przyjaciół oczami innych.

Tutaj istnieje możliwość skomentowania tej wiadomości na portalu społeczniościowym Facebook.

Partnerzy