Menu
2019-03-12

Kenia uczy pokory..., wrażliwości... i...

Pomaganie w Afryce to szczególnie trudna lekcja (my wiemy to bardzo dobrze). Zaczyna się zwykle tak: widząc biedę i nieszczęście, szczególnie w konfrontacji z naszym mimo wszystko dobrobytem, człowiek albo odruchowo ucieka, wypiera, uruchamia zdrowy rozsądek, czasami nawet podejrzliwość, ostatecznie powtarza jak mantrę popularne stwierdzenie "świata przecież i tak nie zbawię"... albo w odruchu serca, przekonaniu o swojej szlachetności "rzuca się" na pomoc. Mało tego, w poczuciu misji, pełen dobrych chęci robi to, co wydaje mu się słuszne. Dziś wiem, że aby pomagać mądrze trzeba nasze wyobrażenia o pomocy i owe dobre chęci skonfrontować z realnymi potrzebami. Gdy człowiek przychodzi i prosi, wsłuchaj się w prośbę. To człowiek, któremu chcesz pomóc powinien być podmiotem tej pomocy, a nie chęć realizacji naszych szlachetnych intencji. My dość szybko zrozumieliśmy, że w każdym pomaganiu najpierw powinno paść pytanie "czego potrzebujecie?", a potem "co my możemy z tym zrobić?". Sami przerabialiśmy temat wysyłania paczek, organizowania zbiórek ryżu, fasoli, mydeł, kaszek i ubranek dla dzieci, piórników, kredek itp. Zanim zrozumieliśmy, że często lepiej jest kupić coś na miejscu, bo dzięki temu również ktoś od kogo kupujemy może zarobić na swój chleb, utrzymać swoją rodzinę. Poza tym unikamy w ten sposób sytuacji, że dziecko ma 4 pudełka kredek (bo kolejni turyści rozdają kolejne, przywiezione w dobrej wierze, kredki), a nie ma co jeść, albo nie ma na maść za 3 dolary, która wyleczy zainfekowaną ranę.

Dlatego my postawiliśmy na pomoc opartą na budowaniu relacji i więzi. My każdego naszego podopiecznego znamy z imienia, znamy ich historie (najczęściej dramatyczne), staramy się poznawać ich mocne i słabe strony, odpowiadamy na ich chwytające za gardło słowa "please, teach us more", jednocześnie odbierając od nich nieustanną lekcję pokory i wrażliwości. Dlatego też widzimy i wiemy, komu z nich potrzebna jest nadal ryba, a kto może dostać już wędkę, kogo warto posłać do szkoły, gdzie go nauczą jak owe wędki robić, a kogo trzeba nauczyć jak nie zachłysnąć się otrzymaną rybą...

Kenia nauczyła nas, że nie ma sensu wdrażać planów i realizować pełnych rozmachu projektów dopóki nie spojrzało się w oczy drugiemu człowiekowi i nie otworzyło się na jego historię.

Reasumując, podczas tej ponad trzyletniej przygody, towarzyszył nam brak rozsądku, graniczący nawet z szaleństwem (szczególnie gdy powstawała studnia i dom), pojawiała się naiwność i brak wyobraźni, a także swego rodzaju arogancja, kiedy wydawało nam się, że znamy receptę na rozwiązanie każdego problemu. Dziś, szczególnie podczas rozmów z Wami, uświadamiamy sobie jak dużo już o Kenii i Kenijczykach wiemy, ale w równie wielu momentach widzimy ile jeszcze nauczyć się musimy. Jedno jest pewne - Kenia nas nieustannie wzrusza, sprawia, że przekraczamy granice naszej wyobraźni i daje po prostu radość.

Tutaj istnieje możliwość skomentowania tej wiadomości na portalu społeczniościowym Facebook.

Partnerzy