Menu
2018-02-21

Fundi Athuman, kisima, woda i kozioł…

Fundi Athuman, kisima, woda i kozioł…

Na początku witam wszystkich po mojej długiej nieobecności. Już jestem, wróciłam cała i powiedzmy, że zdrowa. Ale o zdrowiu swoim i moich kenijskich przyjaciół w innym tekście…

Dzisiaj chcę opisać nasz prywatny, szalony i momentami karkołomny projekt, który od ponad trzech miesięcy realizowaliśmy w naszej kenijskiej wiosce, jeden z elementów, bardzo istotnych dla całej inwestycji, ufundowała społeczność Przedszkola Integracyjnego Zaczarowane Ziarenko z warszawskiej Woli.

Dlaczego projekt realizowaliśmy ze swoich prywatnych środków? Bo Fundacja nie dysponowała takim budżetem, a jak wspomniałam projekt był szalony i karkołomny, nie chcieliśmy więc angażować pieniędzy, których potrzebują na bieżąco nasi podopieczni. I proszę nie myśleć, że mówimy tu o bajońskich sumach - gdy podliczymy koszty inwestycji umieścimy informację na stronie – orientacyjnie kosztowało nas to ok. 15 tys. złotych.

Wróćmy zatem do początku. Kenia nie jest miejscem na ziemi, gdzie problem z dostępem do wody zabija masowo ludzi, ale jednak problem istnieje i nie jest wcale błahy. Najczęściej woda, do której mają dostęp jest zbyt powierzchniowa i nie nadaje się do spożycia, ujęcia wysychają, a często spotykane „abisynki”, kiedy trzeba napompować wody dla całej rodziny, tak nadwerężają płuca i mięśnie i tak wątłych kobiet i dzieci, że żal patrzeć. A przecież wodę trzeba zanieść jeszcze do domu… W okolicach października ubiegłego roku zaczęliśmy się interesować kosztami wydrążenia studni głębinowej. Pełni wiary i zapału (jak zwykle) pisaliśmy do różnych instytucji, pytaliśmy, szukaliśmy sponsorów. Nie znaleźliśmy, a szacunkowe koszty odebrały nam nadzieję.

Fundi Athuman ⛏️

Fundi - w języku plemienia Digo oznacza - majster, fachowiec. Kenijczycy, jak wszyscy Afrykańczycy, mają bardzo wyczulone zmysły, świetnie widzą, słyszą nawet najmniejszy szelest i mają silną wolę przetrwania. Dlatego też, gdy usłyszeli nasze nieśmiałe rozmowy o studni, zobaczyli tlące się w nas resztki zapału, postanowili działać. Zgłosiło się do nas trzech niepozornych mężczyzn z propozycją wydrążenia studni. Zapytaliśmy jak? – pokazali nam łom, prymitywny kilof, ciężki młot, bardzo długą, solidna linę i wiadro…, ich umięśnione ramiona i pozbawione grama tłuszczu ciała zauważyliśmy sami. Mózgiem całej operacji miał być fundi Athuman, do którego wszyscy odnosili się z nadzwyczajnym podziwem i szacunkiem. Ja, jak to ja, czywiście zapaliłam się do pomysłu, ale że wszedł w to mój mąż Robert – inżynier, doktor nauk technicznych, racjonalista… Jak się później okazało, to też on, podtrzymywał mnie na duchu i przekonywał, że woda na pewno będzie, że im głębiej - tym lepsza, bo ja traciłam nadzieję i wątpiłam, a po nocach śniły mi się, spotykane w Kenii dość często, głębokie dziury w ziemi, które były świadectwem przegranej ze skalnym podłożem walki o wodę i utraconej nadziei .

Dziś fundi Athuman jest naszym przyjacielem, gdy mogłam patrzeć na jego pracę, szczególnie w ostatnich dniach przed pojawieniem się wody, byłam wzruszona i po raz kolejny odbierałam jedną z najcenniejszych lekcji w życiu – widziałam uosobienie cierpliwości, wytrwałości, uporu, ogromnej POKORY i odwagi. Będziecie to mogli zobaczyć wkrótce na filmach. Athuman dokopał się, a właściwie dokuł, do wody na głębokości 64 stóp, czyli około 20 metrów, miałam możliwość, zaszczyt, obserwować ostatnie dwa tygodnie jego „walki o wodę”. Nawet teraz, gdy o tym piszę ściska mnie za gardło.

Kisima znaczy studnia, maji (madżi) znaczy woda – jednak obydwa te słowa znaczą w Afryce dużo więcej… O dniu, w którym Athuman zobaczył wodę i o koźle, wspomnianym w tytule, w następnym tekście.

Dziś kilka zdjęć, które są już wspomnieniem...

Jutro ciąg dalszy - myślę, że ciekawszy... i obiecane filmy.

Tutaj istnieje możliwość skomentowania tej wiadomości na portalu społeczniościowym Facebook.

Partnerzy