Menu
2017-10-28

Madzia w kenijskim "small restaurant"

Zaprezentowany film pokazuje moment, kiedy Madzia je ugali z naszym przyjacielem, jedzą powoli zatrzymani w tym miejscu, ich dłonie sięgają do tego samego naczynia. Kiedyś nieznany nam człowiek, dziś przyjaciel, dzielący jeden talerz i jedną porcję jedzenia. Niegdyś kraniec świata, dziś zagroda, którą znamy. W następnym filmie pokażemy dokładniej jak wygląda kultura afrykańskich „small restaurant”, kultura ludzi z drugiego krańca świata. Warto tam zabrnąć, aby przeżyć dzień tak jak oni.

Kolejny pobyt w Kenii wyglądał już inaczej. Zapoznani z okolicą, z ludźmi, którzy nas rozpoznawali już w mijanych wioskach, postaraliśmy się przebywać te drogi bardziej naturalnie. Zapragnęliśmy wysiąść z głośnego tuk tuka i ukurzyć sobie stopy, opalić ramiona przedzierając się przez udeptane ścieżki, proste dróżki. Zakup rowerów był decyzją bezsporną, ale przede wszystkim bardzo pożyteczną.

Od tej chwili nie podlegaliśmy rytmowi dnia narzuconego przez miejscowy transport. Po prostu wsiadaliśmy na swoje rowery i zyskiwaliśmy więcej wolności. Po szybkim hotelowym śniadaniu uciekaliśmy z hotelu i oddawaliśmy się podróżom. Mimo wcześniej poczynionym planom, godziny powrotu ciągle ulegały zmianom i magicznie przesuwały się minuty na zegarku, słońce uciekało za horyzont. Zapominaliśmy o lunchu w klimatyzowanej restauracji. Zatrzymywaliśmy się głodni w oddalonej wiosce czy rozdrożu i spontanicznie wybieraliśmy miejsce pachnące lokalnym jedzeniem. Nie zrażały nas ubogie ściany, czy prosto wyposażona kuchnia, zapachy prostych potraw i uśmiech miejscowej kenijskiej dziewczyny wystarczały, byśmy chcieli rozprostować nogi i oddać się rytuałowi dnia. Prosty posiłek jedzony rękami podany ze szczerością i dobrocią, po tak długim dniu na świeżym powietrzu sprawiał, że przenosiliśmy się w czasie i odzyskiwaliśmy minione lata swojego życia. Smak ugali ze skromnym sosem zatrzymywał nas tam, otwierał umysły i zachęcał, by rozmawiać z ludźmi, cieszyć się ich towarzystwem.

Kiedy wracaliśmy zmęczeni, ale nasyceni dniem, czuliśmy, że wypełniliśmy ten dzień właściwie, że zasłużyliśmy na wypoczynek tak, jak na to skromne, ale specjalnie dla nas ugotowane jedzenie. Mieliśmy poczucie, że to dobry dzień, świetnie przeżyty, który doświadczył nas czymś wyjątkowym. Na sen nie trzeba było długo czekać, przychodził wraz ze zgaszeniem światła w pokoju. A łatwo się zasypia, kiedy ciało i umysł czuje harmonię i odrodzenie.

Tutaj istnieje możliwość skomentowania tej wiadomości na portalu społeczniościowym Facebook.

Partnerzy